Zaakceptować Negatywne Emocje

 

Light in the tunnel

„Człowiek nie dochodzi do oświecenia poprzez wyobrażanie sobie światła, tylko poprzez uświadamianie sobie ciemności” C.G. Jung

Istnieją zasadnicze różnice w stopniu, do którego, każdy z nas jest w stanie zaakceptować swoje myśli i emocje bez ich osądzania. W szczególności, różnice te są widoczne w poziomie akceptacji naszych negatywnych emocji.

W dzisiejszej kulturze samorozwoju istnieje mocny trend pozytywizmu, tendencja do pogoni za szczęściem rozumianym, jako brak problemów, konfliktów i cierpienia. Istnieje, więc rzeczywista presja do negowania, spychania i odcinania się od negatywnych uczuć w imię wejścia na „wyższy poziom rozwoju”. Tendencja ta przekłada się nawet na powstawanie nowych metod pracy w terapii, np. terapia kognitywna oparta na uważności, terapia akceptacji i zaangażowania, itp.

Jednakże przekonana jestem, że ci, którzy próbowali świadomie wyprzeć swoją wściekłość, zapomnieć o strachu czy odpuścić zazdrość, mogą z całym przekonaniem zaświadczyć, że nie jest to takie proste. Gdyby emocje istniały tylko w naszym umyśle to pewnie zastosowanie popularnej techniki wyobrażenia sobie ich, jako chmurek, które widzimy i wiemy, że są nasze, ale nie są częścią nas, byłoby wszystkim, czego byśmy potrzebowali. Jednak tak nie jest.

Emocje żyją w naszym ciele, każda emocja to strumień energetyczny przepływający przez ciało, więc wyparcie emocji oznacza tyle, co odcięcie się od ciała, natomiast AKCEPTACJA emocji to świadome powiększanie naszego kontenera emocjonalnego/energetycznego do takiego poziomu, na którym nie musimy się bronić przed niechcianymi, przerażającymi, czy wstydliwymi uczuciami. W tym miejscu jesteśmy w stanie wziąć głęboki oddech i pozwolić naszej energii/emocjom przepłynąć przez nasze ciało bez zbędnego przywiązywania się do nich, co daje poczucie wolności i spokoju. Jest to bardzo subtelny i niestety, zazwyczaj czasochłonny proces, który polega na łączeniu fizycznych odczuć i doznań ze świadomością.

Ogromnie kusząca jest obietnica „lepszego” życia, życia, w którym jesteśmy „szczęśliwi”. Któż nie chciałby żyć bezproblemowo; bez stresów, presji, nieszczęść, chorób, konfliktów, wojen… No właśnie, jak mocno ugruntowane w realiach może być tego typu podejście? Wyobraźcie tylko sobie ile wysiłku potrzeba, żeby wyprzeć i utrzymać w nieświadomości wszystkie te aspekty naszego życia. Przecież wszystkie tzw. negatywne doświadczenia i uczucia są integralnym aspektem ludzkiego życia. Wkładanie energii w jego wyparcie i odcięcie się od realiów nie może przynieść szczęścia. Przekonanie, że to, co dzieje się wokół, mnie nie dotyczy, to nie moje, ja tak nie myślę, ja bym tak nie zrobiła, ja na niego nie głosowałam… powoduje zamknięcie się w swoim małym, ciasnym świecie, jak w mydlanej bańce, niby widzę świat poza nią, ale nie jestem wstanie go dotknąć i posmakować. Czyli tak naprawdę nie mam szansy na realizację mojego prawdziwego potencjału

Prawda jest taka, że nie potrzebujemy rezygnować z połowy swojego doświadczenia w imię lepszego życia. Prawdziwie dobre życie, to takie, które przyzwala na wszystkie odczucia i doznania bez potrzeby ich oceniania i kwalifikowania. Kiedy uczymy się akceptować całą prawdę o nas samych, jesteśmy w stanie dostrzegać i akceptować prawdę w innych i prawdę otaczającego nas świata. Niepotrzebne i puste są wtedy euforyczne zapędy wzniesienia się ponad to, co jest. Radość, smutek, ekstaza, przerażenie, spokój, strach, satysfakcja, ból… to tylko fragmenty tej samej układanki pod tytułem MOJE PRAWDZIWE ŻYCIE. One właśnie sprawiają, że mamy poczucie spokoju i satysfakcji, że leży nam na sercu dobro innych i dobro tego świata, że możemy korzystać z naszych talentów i służyć innym. Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie to brzmi jak esencja szczęścia.

 

Nowa stara perspektywa

alatop1c

Zdarza się, że ważne dla nas przeżycia, z różnych powodów spychane są na dalszy plan i dojrzewają sobie po cichu pod osłoną naszej nieświadomości, aż pewnego dnia okazuje się, że mamy wewnętrzną gotowość, której braku nigdy nie byliśmy świadomi.

Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że mam potrzebę, żeby wjechać na Wieżę Wolności (w Nowym Jorku). Wielokrotnie mówiłam, że kiedyś się tam wybiorę, ale tym razem to było poczucie, że chcę tam być. Zadzwoniłam do przyjaciółki z zapytaniem, czy nie miałaby ochoty się ze mną wybrać i w odpowiedzi usłyszałam: „Tak, już jestem gotowa”. Dogadałyśmy szczegóły, odłożyłam słuchawkę, ale jej słowa nie dawały mi spokoju. – „Tak, już jestem gotowa”… Wreszcie zaczęło docierać do mnie, że od czasu tragicznych wydarzeń 11 września 2001, ogromnie rzadko bywałam na dole Manhattanu pomimo tego, że od mojego biura to zaledwie 15 minut metrem.  Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że dla mnie to też był proces stawania się gotową….

Przez wiele lat poziom widokowy na World Trade Center był dla mnie swoistym azylem. Spędziłam tam długie godziny przyglądając się z góry miastu, które z tego miejsca wygląda, jak ogromne mrowisko, wpatrując się w wypukłą linię horyzontu, podziwiając bajkowe zachody słońca – nabierając perspektywy, jak to w myślach nazywałam. Było to miejsce, gdzie zapisałam dziesiątki stron w moich dziennikach porządkując moje myśli, snując plany i marzenia, gdzie lubiłam być sama w otoczeniu setek obcych ludzi.

Tamtego dnia nie zdążyłam dojechać na Manhattan. Upadek pierwszej wieży widziałam w telewizji, drugiej – z dachu mojego domu… potem przez wiele godzin stałam na parkingu pobliskiego szpitala, żeby oddać krew… Przez następnych kilka dni chodziłam po mieście z aparatem dokumentując nowojorskie ulice. Dotarłam też na miejsce tragedii, żeby przez szczeliny w ogrodzeniu obstawionym przez uzbrojone po zęby wojsko, zrobić kilka zdjęć wciąż jeszcze dymiących zgliszczy. Nigdy nie zapomnę atmosfery tamtych dni, było tak, jakby nagle całe miasto przeniosło się w jakiś alternatywny wymiar i istniało obok samego siebie, równolegle z tym, które było przedtem, i które było znowu w jakiś czas później.

Przez wiele następnych lat, jeżeli zdarzyło mi się być w tamtej okolicy to chyba nigdy nie zatrzymałam się na dłużej przy tym miejscu, nie miałam potrzeby tam być – to jest, aż do lipca tego roku.

Podczas kilkudziesięcio-sekundowego wznoszenia się na 102 piętro najwyższego podobno na zachodniej półkuli budynku, windą żywcem wyjętą z filmu science fiction, doświadczyłam chyba wszystkich moich emocji z ostatnich 15 lat. Kiedy odsunęły się elektroniczne rolety i roztoczył się przede mną dobrze znany widok poczułam ogromne wzruszenie, tęsknotę i wdzięczność, że znowu tu jestem. Wszystko było nowe i stare, znajome i nieznane jednocześnie – nowa stara perspektywa… Nie miałam pojęcia, że ta wizyta będzie aż takim przeżyciem.

Upłynęło kilka tygodni od tamtego momentu, coraz wyraźniejsze są dla mnie efekty mojej wizyty na „One World”. Mam poczucie, że jakiś brakujący od 15 lat kawałek moich emocjonalnych puzzli został umieszczony na właściwym miejscu i moje serce odzyskało pełnię swojej mocy, o której braku nie miałam przez cały ten czas pojęcia…

Dziękuję Magda za piękny dzień 🙂

 

Strach się bać.

strach

Zastanawiam się czasami, ile razy w życiu nie zrobiłam czegoś, bo się bałam. Bałam się krytyki, odrzucenia, ośmieszenia, bólu, ale najczęściej po prostu się bałam nie potrafiąc dokładnie określić, czego tak naprawdę.

Pamiętam zdarzenie z bardzo wczesnego dzieciństwa, mogłam mieć wtedy około pięciu lat. Bawiąc się z dziećmi sąsiadów zatraciłam poczucie czasu i zanim się zorientowałam, na zewnątrz było zupełnie ciemno. W tamtych czasach matki nie kontrolowały tak mocno każdego kroku dziecka, wiedziałam, że mam być w domu przed zmrokiem, więc jak się zasiedziałam to musiałam sobie z tym radzić. Do domu miałam pewnie ze 200 metrów drogą pod lasem. Biegłam tak szybko, jak mogłam a jednocześnie tak cicho, jak się dało. Nagle usłyszałam głośne szamotanie w krzakach, ogarnęło mnie nieopisane przerażenie, nie miałam pojęcia, kiedy znalazłam się na schodach mojego domu. Zatrzymałam się, żeby złapać oddech, wtedy poczułam jak trzęsą mi się nogi i zaczęłam płakać. Stałam przed drzwiami swojego domu, płakałam i coraz bardziej docierało do mnie, że jeżeli nie sprawdzę tego, co szamotało się w krzakach to już zawsze będę się tak strasznie bała chodzić w nocy sama. Ze wstrzymanym oddechem wróciłam do miejsca, gdzie wcześniej słyszałam dziwne odgłosy. Stanęłam bez ruchu próbując ze wszystkich sil zobaczyć, co tam może być, wydawało mi się, żeby widzę jakiś dziwny jaśniejszy kształt. Bardzo powoli wyciągnęłam rękę i chwyciłam dziwaczny kształt, wtedy to cos szarpnęło się a ze środka wyskoczyło jakieś małe zwierzątko i z piskiem uciekło do lasu. Po kilku chwilach zorientowałam się, że siedzę na trawie trzymając w ręku dużą papierową torbę. Serce kołatało mi tak mocno, jakby chciało pognać za tym zwierzaczkiem, a ja siedziałam na mokrej trawie w ciemnym lesie śmiejąc się i płacząc jednocześnie.

Wtedy, jako pięciolatka miałam instynktowne poczucie, że strach nie może mnie powstrzymać, że nie chcę się go bać. Wiedziałam, że jeśli nie stanę z nim twarzą w twarz, jeśli go nie dotknę, to będę zmuszona zawsze przed nim uciekać. Wokół mnie było bardzo dużo strachu i ja wypowiedziałam mu wojnę.

Z czasem jednak zatraciłam tamtą odwagę i spontaniczność, zaczęłam pozwalać na to, żeby strach powstrzymywał mnie od życia tak, jak naprawdę tego bym chciała. Im bardziej zaczynałam się kontrolować i starać się postępować tak, żeby dobrze wyglądać, mieć dobre oceny, być chwalona i lubiana, tym bardziej stawałam się niepewna każdego następnego kroku.

Strach jest istotną reakcją na sytuacje fizycznego czy psychicznego zagrożenia, jeśli nie odczuwalibyśmy strachu, nie bylibyśmy w stanie ochronić się przed faktycznym niebezpieczeństwem. Jednakże wielokrotnie odczuwamy głęboki, paraliżujący wręcz strach w sytuacjach, które daleko odbiegają od tych, zagrażających naszemu życiu.  Zmierzenie się twarzą w twarz z naszymi wewnętrznymi demonami jest najlepszym sposobem, jaki znam na to, żeby sobie z nimi poradzić.

Najczęściej nie uświadamiamy sobie, że stawiamy wygórowane oczekiwania w stosunku do samych siebie, żeby pokazać się z jak najlepszej strony, żeby ukryć nasze wady, niedociągnięcia i niedoskonałości – ZAKŁADAMY MASKI. Im bardziej wygórowane są nasze  wymagania, tym większy strach, że nie będziemy w stanie im sprostać, że nasze oszustwo wyjdzie na jaw. Naturalnie podwyższamy wtedy poprzeczkę i błędne koło się zamyka. Bo tak naprawdę to najbardziej boimy się bać…

Inwestujemy energię w nasze maski, wierząc mocno, że w ten sposób uda się nam pozyskać miłość, uznanie, kontrolę, bezpieczeństwo i satysfakcję. Niestety, tego typu obietnica płynąca z maski nigdy nie może być dotrzymana. Każdy z nas podlega tej samej prawidłowości. Nasze maski przykrywają zarówno to, co w nas najlepsze – miłość, empatia, altruizm, jak i to, czego się wstydzimy – podejrzliwość, nienawiść czy okrucieństwo. Strach stoi na straży utrzymania naszego status quo, nie będąc pewnym tego, co znajduje się pod maską, robimy, co się da, żeby jej nie naruszyć.

Zapraszam Was na warsztat, na którym będziecie mieli możliwość zidentyfikować wasze maski i dotrzeć do waszej wewnętrznej siły, autentyczności i prawdy w stosunku, do których strach staje się bezsilny.

MIEJ ODWAGĘ POKONAĆ STRACH – 16-18 września, 2016; szczegółowe informacje na:

http://www.coreenergeticspolska.com/oferujemy/warsztaty/https://

http://www.facebook.com/events/510417449164291/

 

Oddaj się miłości

DSC01624

 

Oddaj się miłości…  niedzielny poranek dał mi wgląd do tego, co te słowa naprawdę znaczą i czuje się bardzo wdzięczna.

Nigdy nie obchodziłam Walentynek więc nie wiem, na ile moje doświadczenie ma cokolwiek wspólnego z tym świętem, bo ono właśnie w niedzielę wypadało 🙂  Obudziłam się dziwnie poruszona, trochę później, siedząc przy porannej kawie, dostałam walentynkowego sms-a od serdecznej przyjaciółki, potem zabrzmiała mi w głowie piosenka Kate Wolf – „Oddaj się miłości”…  Nieoczekiwanie garnęła mnie ogromna tęsknota i uświadomiłam sobie, że moje serce jest przepełnione miłością i że tak bardzo chce się nią dzielić. Przeżyłam malutki moment olśnienia. Poczułam, że jestem otoczona miłością i tak prawdziwie, na poziomie każdej komórki mojego ciała dotarło do mnie, że jeżeli tylko zrezygnuję z mojego wyobrażenia, jak miłość powinna wyglądać, nagle jest ona wszędzie. Jeżeli odpuszczę sobie zastanawianie się czy kocham we właściwy sposób, moje serce staje otworem…

Miłość to ciepło i czułość w glosie mojej córki, kiedy mówi o swoim nowonarodzonym synku, miłość to drganie w moim sercu, kiedy o nich myślę, albo radość, którą czuję smażąc dla nich naleśniki. Miłość to odpowiedź mojej przyjaciółki: „a co tobie, popiła nieco?”, kiedy mówię, jak jest mi bliska, albo słowa mojego męża „nie lubię cię”, kiedy przytula mnie po burzliwej sprzeczce. Miłość to pisanie tego tekstu bez cenzurowania i zastanawiania się, czy brzmi on wystarczająco mądrze. Miłość to szczera radość z czyjegoś sukcesu, to odwaga spotkania drugiej osoby w całej jej glorii bez potrzeby porównywania. Miłość to umiejętność powiedzenia: „możesz na mnie liczyć”, gdy ktoś bliski podejmuje decyzję, z którą się nie zgadzam, albo wyciągnięta ręka, nieznajomej osoby i jej nieoczekiwana, bezwarunkowa chęć pomocy, kiedy nie mam pojęcia jak ruszyć z miejsca z następną fazą mojego projektu.

Przychodzi mi tu na myśl, mój nauczyciel i mentor, największy ambasador miłości, jakiego kiedykolwiek spotkałam – John Pierrakos, który powiedział, że „miłość jest esencją wszystkiego i jest silą poruszającą Kosmos”. W ten niedzielny poranek, jego słowa przybrały dla mnie nowy wymiar, poczułam w głębi mojego jestestwa, że faktycznie jestem maleńkim trybikiem tej ogromnej siły, rządzącej Wszechświatem. Wdzięczna jestem mojemu losowi, który doprowadził mnie do tego miejsca.

Zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że miłość to także głęboka dedykacja, nieustająca potrzeba doskonalenia samego siebie, poszerzania świadomości i brania coraz głębszej odpowiedzialności za moje życie. Ogarnia mnie szalona radość, kiedy myślę, że mam jeszcze tyle w tej kwestii do zrobienia 🙂 Jakże ekscytująca jest moja podróż przez to życie 🙂

 

 

„OKIEŁZNAĆ ZŁOŚĆ – czyli, jak sobie radzić z niewygodną emocją”

shutterstock_115986796a

 

Każdy z nas miewa sytuacje, kiedy trudno jest zapanować nad naszymi reakcjami, sytuacje, kiedy zdarza się nam powiedzieć lub zrobić coś impulsywnie, w złości, a potem tego żałujemy.

Szanse na to, że złość jest pożądanym przez nas uczuciem są znikome. Nie bez powodu mówimy, że złość nas ogarnia. Nagła fala pulsującej, gorącej energii rozlewa się po całym ciele, powoduje, że zęby same się zaciskają, pojawiają się wypieki na twarzy i tzw. „pioruny w oczach”, sztywnieją mięśnie karku i ramion, zaciskają się pięści. Często odczuwamy mocne pulsowanie w skroniach, co powodowane jest nagle przyspieszonym biciem serca i skokiem ciśnienia. Uścisk w gardle i w klatce piersiowej, trzęsące się ręce, łzy w oczach, krótki oddech i poczucie, że za chwilę „coś mnie rozerwie od środka”. Złość może przejawić się w postaci histerycznego śmiechu, brutalnego sarkazmu czy nawet poprzez łzy. Może też eksplodować, jako furia i przemoc fizyczna, lub przybrać charakter cyniczny.

Pomimo tego, że jest zupełnie naturalne odczuwać złość, protest czy być zirytowanym, nie są to emocje ogólnie akceptowane. Jako dzieci słyszeliśmy najczęściej, że mamy pozbyć się swoich „humorów” i nie protestować, bo to nieładnie, brak szacunku, itp.

Niektórzy z nas doświadczyli w swoim życiu aktów agresji i przemocy (awantury rodzinne, kary w domu i w szkole, prześladowania ze strony rówieśników), które pozostawiły po sobie trwałe piętno. Tego typu przeżycia kreują zazwyczaj jedną z dwóch wersji przekonań i postaw w stosunku do agresywnych uczuć. Taka osoba zupełnie odcina się od nich i z dumą twierdzi, że nigdy się nie złości i nic nie jest w stanie wyprowadzić jej z równowagi albo też często reaguje agresywnie w stosunku do otoczenia, krytykując, grożąc i zastraszając, jeśli coś nie idzie po jej/jego myśli. Żadna z tych postaw nie jest zdrowa, jedna i druga to brak balansu.

W mojej dwudziestoletniej pracy, jako psychoterapeuta w metodzie Core Energetics, wielokrotnie byłam świadkiem faktu, że czasem złość jest bezpośrednią reakcją na konkretną sytuację, ale dużo częściej nasze „gorące” reakcje są efektem powstrzymywanych przez długi okres uczuć i opinii, naszej nieumiejętności powiedzenia prosto z mostu – NIE!  Efekt jest taki, że zablokowane emocje i reakcje budują coraz wyższe ciśnienie wewnętrzne aż wreszcie wybuchamy, co zazwyczaj wywołuje konflikty. Tego typu niekontrolowane wybuchy są nie tylko nieprzyjemne dla osób wokół nas, ale też są zazwyczaj bardzo niekomfortowe dla nas samych i pomimo tego, że czujemy po nich moment ulgi spowodowanej rozładowaniem wewnętrznego napięcia, to jednocześnie mamy poczucie winy i wstydu spowodowane faktem, że straciliśmy kontrolę, zrobiliśmy komuś przykrość, że zachowaliśmy się niegodnie, martwimy się o to, co pomyślą inni, itp.

Agresja werbalna czy fizyczna to jedna strona medalu, druga jego strona to stany depresyjne, lękowe i różnorodne schorzenia spowodowane zatrzymaniem tej energii wewnątrz.

Tak długo jak żyjemy na tym świecie, złość, nienawiść, zazdrość, są nieodłącznym aspektem naszego ludzkiego doświadczenia. Jeżeli nauczymy się nazywać nasze negatywne emocje po imieniu i przestaniemy się ich wstydzić i bać, będziemy w stanie wziąć odpowiedzialność za nasze słowa i czyny a to pozwoli na spokój wewnętrzny, który na ten moment może się nam wydawać jedynie utopią.

Zdobycie się na odwagę, żeby stanąć twarzą w twarz z własną złością, dać jej potrzebną uwagę i głos załagodzi wzburzoną, ognistą energię i otworzy dostęp do tego, co ukryte głę boko pod nią. Pod zasłoną złości mogą być ukryte: poczucie winy, wstydu, nieumiejętność wybaczenia, smutek, ból, strach. Każdy z nas nosi w sobie głębokie pokłady bólu, który w różnych okresach życia był spowodowany odrzuceniem, przemocą, wykorzystywaniem, plotkami, kłamstwami, kontrolą, podporządkowywaniem się czy strachem.

Praca z silnymi i głębokimi emocjami jest częścią procesu terapii Core Energetics, klient ma zapewnione bezpieczne miejsce do analizowania i wyrażania złości w sposób werbalny i fizyczny zarówno podczas sesji indywidualnych jak i grupowych.

Dopiero, kiedy uświadomimy sobie jak wygląda prawda, mamy szansę na odczucie prawdziwego żalu z powodu strat i zawodów, które nas spotkały, co sprawia, że możemy wreszcie zacząć odbudowę wiary w siebie i w nasze życie. Kiedy nauczymy się spontanicznie wyrażać nasze uczucia pomożemy naszym bliskim robić to samo. Oni również będą mieli więcej odwagi, żeby powiedzieć; Jestem zły, Czuje się zawiedziony, Twoje słowa sprawiają mi ból, Wybaczam, itp.

Złość nie ma nam służyć, jako broń, istnieje ona po to, żeby pomóc nam ustalić nasze zdrowe granice i chronić nas, kiedy ktoś/coś sprawia nam ból, ale również pomaga być autentycznym. Nie znaczy to, że mamy krzyczeć jak zbuntowany przedszkolak, (chociaż czasami to też może być uzasadnione). Znaczy to tyle, że musimy się upewnić, że nasz głos będzie słyszany, znaczy to również, że musimy nauczyć się słuchać głosu innych osób niezależnie od tego, jakie on wyraża uczucia. Złość to częstokroć wolanie o sprawiedliwość i prawdę. Jeżeli przyjrzymy się jej uważnie widzimy, że tuż pod nią znajduje się rozczarowanie i ból, jeśli odważymy się przebrnąć również przez tę warstwę to napotkamy pragnienie kontaktu i miłości. Wielu z nas ucieka się do reakcji złości, żeby nie pokazać, tego, co naprawdę odczuwamy.

Core Energetics – metoda samopoznania, podchodząca do człowieka holistycznie, integrując ciało, intelekt, emocje, wolę i duchowość. Oferuje techniki, które są pomocne w odkrywaniu i wyrażaniu gromadzonych przez lata i skrzętnie ukrytych uczuć, pozwalając na głęboką spontaniczność i autentyczność w doświadczaniu samych siebie i otaczającego nas świata.

Wyrażenie pełnej gamy naszych emocji, szczególnie tych bolesnych i niewygodnych, do których należy złość, jest podstawą do dotarcia i wyrażenia wyższych emocji typu: miłość, empatia i altruizm.

Im bardziej swobodnie poruszamy się po szerokim spektrum naszych emocji, tym głębsze jest nasze poczucie obecności w życiu i w świecie. Dojrzałość emocjonalna nie jest możliwa bez głębokiego doświadczania WSZYSTKICH naszych uczuć.

Niedojrzałość emocjonalna objawia się tym, że funkcjonujemy na „powierzchni”, nie potrafiąc stworzyć głębokich relacji, unikając prawdziwych konfrontacji i niezdolni do wypowiadania naszej prawdy, co niesie głęboką frustrację i brak zaufania do siebie i innych.

W przypadku złości stan dojrzałości emocjonalnej przejawia się umiejętnością rozpoznania punktów zapalnych, właściwego odczytania fizycznych i psychicznych symptomów i świadomej regulacji swojego systemu (energetyczne wyrażenie emocji, oddech, ćwiczenia uziemiające, medytacja, itp.), co daje możliwość dokonywania świadomych wyborów zamiast poddawania się automatycznym reakcjom. Tego typu proces prowadzi do poczucia wolności i pewności siebie, a czasem również do odkrycia i pogłębiania kontaktu z aspektem duchowym.

 

Ala-Konopko-Ulanecki M.A., C.C.E.P. co-dyrektor Core Energetics Polska. Najbliższe warsztaty w Polsce: 12-13 marca we Wrocławiu. . Szczegóły na:  www.CoreEnergeticsPolska.com   i na FB: https://www.facebook.com/events/857895250996815/

Kubeł zimnej wody

hateCiemność nie może rozproszyć ciemności, tylko światło może to uczynić. Nienawiść nie może wyplenić nienawiści, tylko miłość może to uczynić.  – Martin Luther King.

 

Przeglądając wpisy na FB natrafiłam na jeden, który był (jak wywnioskowałam) zbiorem wypowiedzi młodych Polaków na temat obecnego kryzysu emigracyjnego w Europie. Zaciekawiona otworzyłam go, ukazała mi się seria fotografii młodych, zadbanych, ładnych ludzi i ich wypowiedzi, z których wrażenia wciąż trudno mi się otrząsnąć. Z niedowierzaniem czytałam jedną po drugiej, każda z nich zapadała we mnie jak bolesne uderzenie nożem, już po kilku chwilach było mi ciężko oddychać. Nienawiść i pogarda w stosunku do innego człowieka, okrucieństwo, nietolerancja, bezduszność i arogancja, których byłam świadkiem spowodowały, że siedziałam sparaliżowana nie potrafiąc oderwać wzroku od monitora. Było coś niemalże upiornego w zestawieniu „normalnie” wyglądającej, uśmiechniętej młodej osoby i słowami przesiąkniętymi nienawiścią i okrucieństwem.

Najbardziej przykre jest to, że nie mogę tu uczciwie powiedzieć, że jestem zszokowana tymi wypowiedziami. Chociaż jest we mnie część, która chce krzyczeć w proteście dopominając się, żeby ktoś nie przyznał mi racji, żeby mi powiedział, że się mylę, że Polacy tak nie myślą, przez to ile wycierpieli przez stulecia, że mają inne podejście, że to wszystko to przeszłość, że dzisiaj jest inna świadomość, w której dominuje empatia i miłość… hmm, mówiąc o burzeniu iluzji…

To, co mnie zaskoczyło, to głębia fizycznej reakcji bólu w moim ciele, trudności z oddychaniem, płynące po twarzy łzy i fakt, że to jest możliwe tylko podczas czytania nienawistnych słów. Od wielu lat pracuję z ciałem, energią i świadomością i naprawdę myślałam, że znam swoje reakcje, że znam siebie, jednocześnie chyba nie doceniałam jak głęboko moja praca nad sobą samą i z moimi klientami obniżyła moją tolerancję na tego typu negatywizm. W tym momencie dotarło do mnie, że doświadczam maleńkiego procentu tego, jak byśmy się naprawdę czuli gdybyśmy zdobyli się na odwagę zdjęcia naszych zbroi obronnych, naszych masek i doświadczenia bezgranicznego bólu tego świata spowodowanego w ogromnym stopniu naszym własnym postępowaniem. Byłby to stan nie do wytrzymania, więc przekonani, że nie możemy sobie na to pozwolić szufladkujemy uczucia, zamykamy serca i racjonalizujemy nasze postępowanie, starając się za wszelką cenę odepchnąć od siebie świadomość, że w każdym momencie wokół nas istnieje cierpienie.

Każdy z nas nosi w sobie potencjał na mordercę, jest to fakt natury ludzkiej i tak naprawdę staje się to problematyczne dopiero wtedy, kiedy zaczynamy postrzegać, myśleć i zachowywać się, jako cześć konkretnej grupy, do której przynależymy (religia, rasa, klasa społeczna lub ekonomiczna, orientacja seksualna i tp.), występując przeciwko innej grupie. Zaczynamy wierzyć, że jesteśmy lepsi, bardziej uprzywilejowani, że zasługujemy na więcej (praw, bogactw, przywilejów) niż inni. Im bardziej jesteśmy przywiązani do naszej wyjątkowości naznaczonej przez przynależenie do naszej grupy, tym bardziej stajemy się bezwzględni w walce o utrzymanie naszego status quo. Tym głębsze jest poczucie, że mamy rację poniżając, wykorzystując, krzywdząc tych, którzy do naszej grupy nie należą, częstokroć wyzwalając w sobie najniższe instynkty ludzkie.

W momencie, kiedy staję po drugiej stronie bariery i postrzegam nas oddzielnie, przestaję się identyfikować z tobą, przestaje cię postrzegać, jako osobę, widzę w tobie zagrożenie. Nagle ty jesteś źródłem moich problemów, powodem, dla którego podupada ekonomia, szerzy się przestępczość, moje dzieci zapadają na dziwne choroby, których nie rozumiem itp. Zaczynam projektować na ciebie wszystkie te reakcje i emocje, których nie jestem w stanie zaakceptować w sobie samym. Żeby uświadomić sobie nasz negatywizm potrzebujemy odwagi i świadomości, u których podłoża będzie tkwiła głęboka intencja wzięcia odpowiedzialności za nasze własne postępowanie i myślenie oraz poznania i zaakceptowania prawdy o samych sobie. Tu z kolei niezbędne jest zdrowe, niezależne myślenie, zamiast bezkrytycznego powtarzania cudzych słów i naiwnej wiary w to, że to co słyszę w telewizji lub czytam w prasie musi być prawdą. Ignorancja podżegana strachem produkuje nienawiść.

Każdy z nas nosi w sobie „ciemną stronę”, w każdym z nas tkwi potencjał do czynienia zła, każdy z nas ma wybór.

Odczuwanie bólu, szczególnie czyjegoś, nie cieszy się popularnością, większość z nas nie posiada takich możliwości, potrzebnej tu siły i otwartości serca. Żeby uniknąć tego doświadczenia uciekamy się do złości i nienawiści, poniżając drugiego racjonalizujemy swoje zachowanie. Ta dynamika jest widoczna wokół nas, na co dzień, a obecny kryzys emigracyjny, jak kubeł zimnej wody przywołuje do realiów i podkreśla nasze limity.

ŻYJ PEŁNIĄ ŻYCIA – metoda Core Energetics

happy jump

Każdy z nas posiada nieograniczony potencjał, do tego żeby żyć tak, jak tego pragnie – cieszyć się szczęściem, zdrowiem, bogactwem, wykonywać satysfakcjonującą pracę, być w relacji opartej na miłości i szacunku. Niefortunnie od dziecka są nam wpajane informacje o tym, co jest możliwe a co nie, jesteśmy pouczani, żeby być realistami, stać twardo na ziemi, nie oczekiwać zbyt dużo (mniejsze wtedy rozczarowanie). Jesteśmy uczeni tego, co dobre a co złe i że należy pogodzić się z tym, co jest uznawane za nasz los. W efekcie zatracamy sedno samych siebie, gubimy poczucie własnej wartości i swoich prawdziwych możliwości. Z czasem przekonujemy samych siebie, że to, czego pragniemy to tylko fantazje, których trzeba się pozbyć, kiedy dorastamy i stajemy się odpowiedzialni. Jest to bardzo skuteczna metoda, żeby zatracić kontakt z tą częścią nas, która wie, że stać nas na więcej, że lepsze życie jest w zasięgu ręki, trzeba ja tylko wyciągnąć.

Wszystko to jest zaprzeczeniem nieograniczonego potencjału, z jakim przychodzimy na ten świat. Fantazje i marzenia to siła, która zmienia świat. Wszystko, co dzisiaj mamy narodziło się najpierw w czyjejś fantazji, było czyimś marzeniem, a ziściło się, dlatego, że ten ktoś nie zrezygnował, nie uległ powszechnemu przekonaniu, że to niemożliwe. Tego typu siła drzemie w każdym z nas, każdy z nas ma wszystko, czego potrzebuje, żeby osiągnąć to, czego pragnie, żeby żyć swoim życiem dokładnie tak, jak tego chce. Jedyną przeszkodą, jaka stoi pomiędzy tym, co mamy i realizacją drzemiącej w nas obietnicy tego, co możliwe, jesteśmy my sami! Mówiąc ściślej – nasze przekonania, obawy, strachy i wątpliwości – słowem, brak wiary w siebie.

Niezależnie od tego, na jakim etapie życia się znajdujesz, nie jest za późno, żeby zmienić to, co chcesz zmienić i dojść tam, gdzie zawsze chciałeś dojść. Zmiany można rozpocząć w każdym momencie, nawet, jeśli nie jesteś pewien jak ma wyglądać końcowy efekt. Wszystko, czego potrzebujesz to pragnienie zmiany.

Jestem psychoterapeutą, od wielu lat pracuję z ludźmi, pomagając im w odzyskaniu poczucia własnej wartości i rozpoznaniu swoich prawdziwych możliwości, co prowadzi do głębokich i stałych przemian w ich życiu.

W mojej pracy korzystam z metody, która nazywa się Core Energetics. Jest to metoda bardzo skuteczna, chociaż wciąż stosunkowo mało znana.

Core Energetics jest modelem psychoterapii integrującym techniki werbalne z technikami ekspresji poprzez ruch fizyczny i głos.  Metoda ta jest stosowana w pracy z osobami indywidualnymi, w terapii rodzinnej, małżeńskiej i grupowej. CE w swoim podejściu do człowieka integruje również koncept duchowości, co odróżnia ją od wielu innych modeli psychoterapii.

Metoda CE jest skuteczna w pracy z szeroką gamą osób. Poczynając od tych, którzy zmagają się z depresja, atakami paniki, niskim poczuciem własnej wartości, ofiarami przeżyć traumatycznych z czasów dzieciństwa lub życia dorosłego, poprzez osoby generalnie niezadowolone z życia i szukające głębszego jego znaczenia i sensu, do cierpiących na różnorodne dolegliwości fizyczne, u których podłoża tkwi stres.

Skuteczność CE polega na tym, że jest to coś więcej niż metoda terapii. Jej twórca – doktor psychiatra John Pierrakos (1921-2001) nazwał ją – metodą ewolucyjną. Polega to na tym, że CE nie tylko pomaga uporać się z problemami, które nurtują nas w tym momencie, ale też uczy nowego widzenia samego siebie i otaczającego nas świata. Teoria ta wychodzi z założenia, że jesteśmy tutaj po to, żeby doświadczyć życia jak najpełniej, a poczucie spełnienia, miłości, radości, przyjemności i satysfakcji to nie przywileje, ale prawa, które każdemu z nas przysługują.

Core Energetics traktuje człowieka całościowo, tzn. bierze pod uwagę 5 podstawowych szczebli naszego funkcjonowania; ciało, emocje, umysł, wolę i duchowość.

Podstawą naszego bytu jest ciało, na którym bazują wszystkie inne obszary. Pomimo tego, że mówimy tu o odrębnych obszarach, są one ściśle ze sobą powiązane i nie istnieją osobno. W każdym momencie funkcjonujemy na każdym z nich jednocześnie. Jesteśmy istotami, które istnieją w wymiarze fizycznym (mamy ciało), odczuwamy emocje, używamy umysłu, korzystamy z wolnej woli i posiadamy potrzebę kontaktu na poziomie duchowym. Wszystkie te aspekty połączone są za pomocą energii, która bezustannie przepływa przez nasz organizm. Jeżeli przepływ energii odbywa się bez większych przeszkód – organizm jest zdrowy i zbalansowany, ciało posiada naturalną elastyczność i wrażliwość, mamy świadomość własnych emocji i uczuć, towarzyszy nam przejrzystość umysłu, korzystamy świadomie z atrybutu wolnej woli i mamy znaczące życie duchowe.

Niestety najczęściej energia przepływająca przez nasz organizm napotyka na różnego rodzaju przeszkody, które my nazywamy blokadami. Blokady energetyczne to chroniczne napięcia mięśni i zamknięta w nich energia spowodowane nieodreagowanymi przeżyciami z naszej przeszłości. Czasami są to pojedyncze, niezwykle traumatyczne przeżycia takie jak tragiczne wypadki lub akty przemocy, które nas spotkały albo których byliśmy świadkami.

Nie zawsze jednak za blokady w naszym ciele odpowiadają tego typu traumatyczne wydarzenia. Najczęściej jest to proces trwający dłuższy czas i składający się z wielu pomniejszych frustrujących przeżyć, których efekty nakładają się na siebie.

Dziecko często znajduje się w sytuacji, która je przerasta, ale za wszelką cenę nie chce pokazać, że czegoś nie potrafi albo nie wie. Jest zupełnie naturalne chcieć dorównać starszemu bratu, być taki jak tata albo mama. Cały organizm jest angażowany w takiej sytuacji, żeby sobie „poradzić” i nie pokazać, wstydu, strachu czy zagubienia. Napięte mięśnie i kontrolowany oddech to najskuteczniejsze sposoby na zapanowanie nad sytuacją. W taki właśnie sposób każde stresujące doświadczenie zostaje zapamiętane w ciele, na poziomie pojedynczych komórek, mięśni i organów i wciąż znajduje się tam wiele lat po wydarzeniu. Blokady energetyczne budowane w ciele przez lata powodują chroniczne napięcia mięśni i z czasem zaczynają mieć wpływ na nasze zachowania i kształt sylwetki. Ciało sztywnieje, zaczynamy odczuwać ból w plecach, w szyi, zaczynają się trudności ze zginaniem stawów, trudno jest wykonać przysiad a dosięgniecie palców u stop w skłonie jest tyko wspomnieniem z przeszłości. Tłumaczymy to wiekiem, rodzajem wykonywanej pracy, brakiem czasu na ćwiczenia, itp. Oczywiście prawdą jest, że elastyczność komórek w naszym ciele zmienia się pod wpływem czasu, ale to tylko częściowy powód, bo wiadomo przecież, że przy odpowiednim stylu życia elastyczność i witalność ciała może być utrzymana niezależnie od wieku osoby.

Weźmy dla przykładu strach, który powoduje, że nieświadomie wstrzymujemy oddech otwieramy szerzej oczy i automatycznie unosimy do góry ramiona. Jeśli sytuacje wywołujące w dziecku strach powtarzają się dostatecznie często takie zachowanie stanie się chroniczne i osoba będzie zawsze chodzić z uniesionymi ramionami, zawsze będzie płytko oddychać a jej oczy będą zawsze szeroko otwarte, czasami wręcz wytrzeszczone. Podobny proces zachodzi przy hamowaniu złości, nie okazywaniu nadmiernej radości itp.

Tego typu chroniczne napięcia wpływają negatywnie, na jakość codziennego życia i stanowią podstawę szerokiej gamy chorób od nerwic i zaburzeń seksualnych, poprzez depresję, choroby sercowe, do nowotworów. Współczesna medycyna coraz częściej podkreśla ten fakt, lekarze zalecają pacjentom różnorodne ćwiczenia oddechowe i relaksujące, sesje yogi i medytacje, co powoduje szybszy powrót do zdrowia i rokuje lepsze perspektywy na przyszłość.

Core Energetics oferuje techniki pracy pomagające w przywróceniu swobodnego przepływu energii, przywracając naturalny balans fizyczny i emocjonalny.

Pracując w metodzie Core Energetics masz szanse zapobiec chorobie zanim jeszcze do niej dojdzie. Usuwając zablokowania energetyczne uwalniamy afirmującą życie energię, która jest podstawą zdrowia.

JUŻ WKRÓTCE SAMI BĘDZIECIE MOGLI DOŚWIADCZYĆ JAK SKUTECZNĄ METODĄ JEST CORE ENERGETICS. ZAPRASZAM NA JESIENNĄ SERIĘ WARSZTATÓW.

24-26 września we Wrocławiu – warsztat otwarty dla wszystkich chętnych

2-4 października w Spale – warsztat dla profesjonalistów

9 – 11 października w Warszawie – warsztat otwarty dla wszystkich chętnych.

 Szczegółowe informacje na http://www.CoreEnergeticsPolska.com 

Skąd bierze się zło?

obojetnosc1

„Ci, którzy, którzy zostali zapomniani, odrzuceni, skrzywdzeni, prześladowani – płaczą. My, którzy żyjemy we względnym dostatku i jesteśmy bezpieczni, nie potrafimy płakać. Tylko wtedy, kiedy nauczymy się płakać, będziemy w stanie zrozumieć tych, którzy cierpią”.  – Papież Franciszek

Ogromnie poruszyło mnie piękno tej wypowiedzi, z mojego punktu widzenia znaczy to tyle, że jeśli nie jesteśmy w stanie odczuwać własnego bólu, pozwalamy, aby inni cierpieli.

Większość z nas stara się być uczciwym, postępować według ustalonych zasad i reguł, uczyć swoje dzieci, co jest dobre a co złe i… pilnować własnego interesu. Uodporniliśmy się na wiadomości, które za każdym razem, kiedy włączymy radio albo telewizję, donoszą o nowym morderstwie, skandalu czy korupcji. Czasem zwróci naszą uwagę znajome nazwisko i wtedy mamy mniejszą czy większą sensację. Co jakiś czas zbulwersuje nas wiadomość, że z ręki szaleńca znowu zginęło paręnaście może nawet parędziesiąt osób. W takiej sytuacji wielu z nas zatrzyma się na chwilę zadając sobie pytania: Jak to możliwe? Skąd się bierze tyle zła? Kto jest za to odpowiedzialny?

Niewielu z nas zada sobie jednak pytanie: Jaki jest w tym mój udział?  W jaki sposób ja się do tego przyczyniłem?

Pathwork – filozofia stanowiąca duchowy aspekt Core Energetics mówi, że zło jest efektem zobojętnienia i tłumaczy to następująco – dzieci nieszczęśliwe, wykorzystywane, odrzucone, wyeksponowane na ból i deprywację prędzej czy później odkrywają, że jedyną skuteczną metodą na ochronę przed cierpieniem jest odcięcie się od swoich uczuć. Podobnie zachowują się dzieci, które wychowują się w środowisku konfliktowym, w tej sytuacji to nie ból fizyczny, ale frustracja emocjonalna i nieumiejętność przetrawienia nawału sprzecznych informacji napływających z otoczenia i własnych sprzecznych reakcji odczuwanych w odpowiedzi na te informacje prowadzi do potrzeby stworzenia dystansu. Jedynym sposobem, w jaki dziecko jest w stanie osiągnąć taki dystans jest „znieczulenie” swoich uczuć i reakcji – zobojętnienie.  Metoda ta okazuje się bardzo skuteczna, a w ekstremalnych przypadkach dosłownie ratuje dziecku życie.

Jednak, kiedy z czasem zobojętnienie staje się drugą naturą człowieka i towarzyszy mu, jako sposób życia niezależnie od tego, że jego sytuacja się dawno zmieniła, a on sam nie jest już bezsilnym dzieckiem – mamy do czynienia z zalążkiem zła. Jeśli przyjrzymy się uważnie ludzkim reakcjom to często zauważymy, że pierwsza, spontaniczna reakcja w stosunku do innych to poczucie empatii lub współczucia – reakcje naszego Wyższego Ja. Ale już moment później następuje druga reakcja, która hamuje te uczucia, tak jakby nagle zadziałał automatyczny przełącznik i przesłana została decyzja – nie. Znaczy to tyle, że zadziałała ochronna warstwa zobojętnienia. W tym momencie następuje izolacja od drugiej osoby. Być może jesteśmy w tym miejscu bezpieczni, ale z pewnością również odizolowani i obojętni.

Brak wrażliwości i obojętność na własny ból jest jednoznaczny z brakiem wrażliwości i obojętnością w stosunku do innych. Mówiąc o zobojętnieniu mam na myśli spektrum zjawiska, gdzie na jednym końcu mamy do czynienia z mechanizmem obronnym – obojętność na własne odczucia i potrzeby, jako wysiłek ochrony przed bólem; a na drugim – z najdalej posuniętym stopniem zobojętnienia przejawiającym się w postaci aktywnej przemocy w stosunku do otoczenia. Ten stan jest wynikiem strachu przed innymi albo wynika z niemożliwości poradzenia sobie z nawarstwioną agresją.

Pomiędzy jednym i drugim biegunem znajdują się różne poziomy zobojętnienia. Na tym etapie przejawia się pasywność i obojętność, co pozwala nam przyglądać się cierpieniu innych bez poczucia dyskomfortu, a nawet, jeśli odczuwamy ten dyskomfort to potrafimy go szybko uciszyć zmieniając kanał w telewizorze, temat rozmowy czy odkładając gazetę, z westchnieniem i przekonaniem, że ”ja tu przecież nic nie mogę zrobić”. Na długą metę to zachowanie powoduje nie mniej zła niż aktywna przemoc, a może nawet więcej. Akty przemocy są postrzegane, jako zło i wywołują reakcję, natomiast pasywna obojętność łatwo pozostaje niezauważona. Dodatkowo, wiele tego typu zachowań uważanych jest za normę społeczną. Pomimo, iż widzisz, że komuś dzieje się krzywda, nie reagujesz, racjonalizując w swojej głowie, że to, co się dzieje to przecież nie twoja sprawa, że nie odpowiadasz za to, co robią inni, że nie należy wtrącać się do życia innych itp. Pod maską obojętności wyzwalane są najbardziej egoistyczne impulsy – mamy tu do czynienia z Niższym Ja.

Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje własne życie, ale jednocześnie każdy z nas ponosi odpowiedzialność za to, jak wygląda świat, w którym żyjemy. To, co myślisz i mówisz, to jak się zachowujesz ma znaczenie! Jest twoim wkładem w całokształt tego, jak wygląda twoja rodzina, twoja społeczność – NASZ świat. Jeżeli emitujesz miłość, spokój, empatię i wyrozumiałość dokładasz się do puli miłości, spokoju i wyrozumiałości i najprawdopodobniej nie pozostaniesz obojętny na to, co się wokół ciebie dzieje. Jeżeli jesteś kierowany strachem, złością, zazdrością, nienawiścią i pogardą, przykładasz się do rozszerzania tych właśnie aspektów i pozostajesz w izolacji. Jesteśmy otoczeni oceanem energii, która łączy wszystko i wszystkich. Jak kamień spadający w wodę wywołuje fale rozchodzące się w każdą stronę, tak nasze intencje, myśli, słowa i czyny mają efekt na wszystkim wokół nas, ich wibracje oddziałują na nas jeszcze długo potem jak stracimy je z pola widzenia.

Zastanów się przez chwilę, w jakim świecie chcesz żyć, jaki świat chcesz zostawić swoim dzieciom, ten oparty na miłości i zrozumieniu, czy ten zbudowany na strachu i nienawiści. Wybór jest twój – odpowiedzialność jest nasza. Żeby zaszły faktyczne zmiany każdy z nas musi podjąć ryzyko zaangażowania się w to, co dzieje się wokoło nas. Tego typu proces zaczyna się od świadomej decyzji przyjrzenia się naszym własnym przekonaniom i wyborom, których dokonujemy. Core Energetics jest najskuteczniejszą metodą odwrócenia wspomnianego wyżej mechanizmu obojętnienia, jaką znam. Za pomocą dynamicznych technik pracy z ciałem i skutecznych procesów psychologicznych pomaga nam docierać do głęboko ukrytych przekonań i emocji, i uczy jak poradzić sobie ze strachem i bólem, które się z tym wiążą. Skuteczność Core Energetics polega w szczególności na tym, że metoda ta wychodzi poza indywidualny proces i wkracza w obszar współodpowiedzialności i służenia innym, co uważa za sens naszego istnienia.

Empatia podstawą zdrowej relacji.

hands

Empatia – współodczuwanie, jest pięknym aspektem miłości. Możemy zdefiniować empatię, jako umiejętność intuicyjnego wyczuwania tego, co czuje drugą osobą. Empatia pomiędzy ludźmi to zasadniczy aspekt pozostawania w relacji. Tam, gdzie istnieje empatia nie ma odrzucenia, oceniania, tak naprawdę nie ma „obcego”. W empatii istnieje dobroć, która uzdrawia i łączy. Empatia jest nie tylko kluczowym aspektem miłości i relacji z inną osobą, ale też miłości i wyrozumiałości w stosunku do samego siebie.

Pozwólcie więc, że zadam wam ogromnie ważne pytanie – jak dużo empatii masz dla samego siebie?

Zaspokojenie naszych potrzeb emocjonalnych kiedy jesteśmy małymi dziećmi zależy całkowicie od naszych rodziców/opiekunów, a w szczególności od naszej matki i jej umiejętności wyczucia co odczuwamy i czego potrzebujemy. Ten szczególny rodzaj więzi pomiędzy matką i dzieckiem sprawia, że jest ona w stanie zaspokoić potrzeby swojego dziecka nie tylko w sferze fizycznej, ale też utrzymać z nim stalą więź emocjonalną i energetyczną.

Dziecko pozbawione matczynego zrozumienia i kontaktu w sferze emocjonalnej odczuwa głęboką, bolesną izolację i samotność. Pomyśl tylko jak przykre i frustrujące jest kiedy ktoś z twoich bliskich cię nie rozumie i nie jest w stanie odczuwać tego, przez co ty przechodzisz. Tego typu sytuacja potrafi stworzyć w nas poczucie samotności nie do zniesienia.

Każdy człowiek, a w szczególności matka, posiada instynktowną zdolność stwarzania i utrzymywania emocjonalnych i energetycznych więzi. Ale w przypadku kiedy ta zdolność jest ograniczona albo niekiedy nawet zupełnie nie istnieje z powodu nieświadomych blokad emocjonalnych powodujących, że matka nie jest świadoma własnych uczuć, wrodzona umiejętność empatii w stosunku do dziecka jest poważnie ograniczona a czasami zupełnie zatracona.

Biorąc pod uwagę to, że większość ludzi posiada silne blokady wypływające ze zranień emocjonalnych wyniesionych z dzieciństwa, ja osobiście jestem przekonana, że większość z nas cierpiało w okresie dzieciństwa i dorastania na znaczący „niedobór empatii.”

Ukryte dziedzictwo tego wczesnego poczucia izolacji i osamotnienia niesie długotrwałe skutki. Prawie każdy zmaga się do takiego czy innego stopnia z uczuciem samotności i trudną do usatysfakcjonowania potrzebą kontaktu. Jeżeli nie otrzymaliśmy wystarczającej dozy empatii i kontaktu, będzie to rzutowało na to, do jakiego stopnia jesteśmy w stanie zaakceptować i pokochać samych siebie.

Żeby posiąść głębokie poczucie samoakceptacji i miłości do siebie samych, musimy wykształcić w sobie stabilną i empatyczną relację z sobą samym, jak ta, której potrzebowaliśmy od naszych rodziców kiedy byliśmy dziećmi. Słowem, musimy pracować nad wykształceniem w sobie samych, empatycznych, głęboko kochających rodziców. Wierzę, żę jesteśmy w stanie tego dokonać.

Większość z nas nie jest świadoma tego, co odczuwamy, włącznie z tym, co odczuwamy i myślimy na swój własny temat. Innymi słowy, nie jesteśmy świadomi tego, jak traktujemy osobę, która najbardziej potrzebuje naszej empatii, miłości i akceptacji – SIEBIE SAMEGO!

Pozostawanie w ciągłym kontakcie z naszymi emocjami jest podstawą do budowania i umacniania akceptacji, empatii i miłości, w stosunku do samego siebie, co z kolei pozwala nam na budowanie zdrowych, opartych na zrozumieniu, współodczuwaniu i miłości relacji z innymi.

Wizyta w Polsce – pierwsze kroki Core Energetics na polskim gruncie

Prezentacja CE w Lublinie
Prezentacja CE w Lublinie

Powoli „wracam do siebie” po powrocie z Polski.  Jeszcze nigdy nie wracałam tak powoli. Mam poczucie, że tym razem część mnie pozostała tam w pewnym sensie. Nie mam pojęcia, czy to zdanie ma sens, ale mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli 🙂
Tak, wyprawa do Polski była bardzo udana, prawdę mówiąc lepsza niż moje wyobrażenia na ten temat. Jestem pod ogromnym wrażeniem otwartości Polaków na naszą metodę, na pracę z ciałem i potrzebę mówienia o duchowości, normalizowania tej koncepcji i włączania do życia codziennego (wciąż mam tu na myśli duchowość). Lublin był niesamowitym doświadczeniem. Sporo zamieszania i dezorganizacji przy naszej pierwszej prezentacji, ale mimo to 3 osoby postanowiły dołączyć do naszego warsztatu. Warsztat liczył 27 uczestników, większość z nich to młode, zapalone do odkrywania tego co nowe i poznawania siebie osoby. Praktycznie w każdej z tych osób widziałam siebie sprzed 30 lat. Muszę przyznać, że to dosyć niezwykłe uczucie.

Były również osoby bardziej doświadczone – terapeuci i coachowie. Kilkoro z nich podeszło do nas, w trakcie przerwy, z zapytaniem kiedy planujemy warsztat tylko dla nich. Muszę przyznać, że było to dla nas ogromnie zaskakujące i miłe. Nosiłyśmy się (z Elą) z zamiarem zaproponowania czegoś dla profesjonalistów za rok albo za dwa, po tym jak zbudujemy dostateczną bazę informacji na nasz temat, przynajmniej ja miałam to tak ułożone w mojej głowie, a tu rzeczywiste potrzeby okazały się zupełnie inne. W innych miastach spotkałyśmy się z podobnym zapotrzebowaniem. Jako efekt planujemy tego typu wydarzenie już w pazdźierniku bieżącego roku.

Potemy były prezentacje w Łodzi i w Gnieźnie, no i wreszcie kulminacja całego przedsięwzięcia w Warszawie. Przyznaję, że w piątek byłam tak zmęczona, że nie byłam w stanie wyobrazić sobie kolejnych dwóch dni pełnych ciężkiej pracy.  Ale pewnie tak musiało być, żebym na nowo mogła sobie przypomnieć geniusz pracy z Core Energetics 🙂  Praca z ciałem, energią i duchem nie pozwala na wypalenie się wewnętrzne, jeśli tylko uczciwie się w niej pracuje (również ze samym sobą) to zawsze niesie opcje szybkiej regeneracji. Nasze doświadczenie, ale pewnie jeszcze bardziej determinacja, żeby poprowadzić warsztat jak najlepiej i dać z siebie 100% dały efekty. Warsztat w Warszawie był fantastycznym wydarzeniem. Grupa liczyła 16 osób, z których tylko 3 to nowicjusze. Pozostałą część grupy stanowili ludzie, którzy od lat pracują nad sobą i pomagają innym. Przyjechali z różnych miejsc w Polsce, żeby się z nami spotkać. Była nawet osoba, która specjalnie na ten weekend przyleciała z Londynu 🙂

Poznałam wielu bardzo ciekawych i wartościowych ludzi, nawiązałam bardzo ciekawe kontakty zawodowe i utwierdziłam się w przekonaniu, że metoda Core Energetics jest w Polsce potrzebna. Teraz zaczynam pracę nad poszukiwaniem sposobów na opublikowanie artykułu, może jakiegoś wywiadu z nami, występ w TV i tp. No i naturalnie poszukuję sposobu na uzyskanie funduszy, żeby rozpocząć pełny program nauczania Core Energetics w Polsce.  Ogromna ilość pracy przed nami, ale jestem głęboko przekonana, że tak jak do tej pory, będziemy w stanie znaleźć właściwe sposoby, żeby dotrzeć tam, gdzie powinnyśmy się znaleźć.

Teraz planujemy naszą jesienną wizytę w Polsce. Tym razem chcemy zaoferować 3 warsztaty: we Wrocławiu, w Świdniku i w Warszawie. Więcej szczegółów na stronie http://www.CoreEnergeticsPolska.com